środa, 7 grudnia 2016

Kometa czyli nie wszystko udaje się zrobić za pierwszym razem

Komety mają to do siebie, iż pojawiają się niespodziewanie, rozwijają piękny warkocz, zaskakują i po malutku znikają z nieboskłonu. Tak na dobrą sprawę, to tylko raz wdziałem kometę, gdzieś w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, ale jaką i kiedy, to już te informacje umknęły mej pamięci. Było to takie moje perigeum zainteresowania astronomią, inne tematy zajmowały czas i umysł.
Ostatnio będąc o kolegi Tomasza, ze zwyczajowo arcykrótką wizytą – coś podwoziłem czy zabierałem, wrzucił mi znienacka do bagażnika pakuneczek – jak zwykle starannie zapakowany i opisany. W ciągu 30 sekund dowiedziałem się, że życzeniem kolegi jest: „abym toto przestroił w górę co najmniej do 104MHz by mógł słuchać Trójki”.
Podobno to REMA 830 tuner, na germanach itp.
Szukając informacji na temat tego to urządzenia znalazłem notkę, iż jest owoc współpracy RWPG, jako pierwszy modułowy zestaw międzynarodowy zestaw grający. REMA (a ponoć w zastępstwie i Kasprzak) robili tuner, Fonika gramofony (a może i wzmacniacze) słowem coś dziwnego.  Zatem i ciekawe.
Już się pojawiła.
Położyłem to na warsztat, już z wierzchu znać, że odnowione – taka vintage (z najprawdziwszej sklejki, fornirowana) lakierem obciągnięta obudowa, klawisze … no cóż dosztukowane. Kilka klinnięc i mamy dokumentacje. Zasilacz ciekawa konstrukcja – jednopołówkowy prostownik, ale działa i to sprawnie. Ogólnie dosyć staranny projekt, dobre wykonanie. Po zdjęciu obudowy tuner ukazuje swoje tajemnice – ładnie oznaczone punkty strojenia przykryte przez użytkownikiem.

Plotka mówiła, że to częstotliwości Głosu Ameryki czy RWE na skali oznaczone - była taka spiskowa teoria, wśród częsci populacji rozpowszechniona. Radiowcy wiedzieli czemuu służą. Najprawdopodobniej plotka powstała na bazie amerykańskich rozwiązań CONELRAD.

Tu i ówdzie wyprowadzone punkty pomiarowe, wszystko na jednym poręcznym chassis – z serwisowalności 5+. Szkoda, że teraz tak nie robią.
Radio grało, nawet „stereo” się zapalało. Trochę kłopotu mi sprawił sprzęt do odsłuchu tunera, właściwie jego brak, a w finale jak się okazało - brak kompatybilności. Tuner miał wyjście DIN, a posiadane aktywne głośniczki miały wejście jack. Zdobycie gniazdka DIN okazało się lekkim wyzwaniem, cena już mniej 1zł 20gr. Kabel od starych słuchawek posłużył raz jeszcze.
Tuner grał, na UKF bez zarzutów, dużo uwag miałem do AM, generalnie tylko na krótkich jakieś stacje - na średnich i długich tylko warkoty. Sytuację poprawiło proste zestrojenie p.cz. 460kHz, ale do końca podejrzewam jakieś wzbudzenie wewnątrz – zostawię Tomaszowi do rozgryzienia. Jego rękę (i lutownice) znać już było, z dużym zapamiętaniem powymieniał elektrolity, dobrze że nie było tam selenów – też im nie daruje.
Te elektrolity w zasilaczu i stereo dekoderze zostały, zda się dobre były lub nie stało takich osiowych w Tomasza szufladzie.
Dokumentacji jak pisałem jest sporo – nie mniej brakuje rozrysowania płytki głowicy UKF. Ta jest uczyniona jako moduł osobny, poczwórnym agregatem napędzany. Rdzenie w cewkach aluminiowe – znać DDR-owski patent.
Głowica w całej krasie.
Ruszamy od ustawienia przestrajania heterodyny, ta posłusznie dała się rozciągnąć do 108MHz (czyli tak naprawdę od 118,7MHz) (z dołem na 92MHz) lub 104MHz (z dołem na 89 MHz), no ładnie – jak Tomasz sobie życzył.  Za nic jednak nie szło ustawienie C i L odpowiednio w pozostałych obwodach rezonansowych głowicy.
2 metry linki - to chyba przesada.
Nawet przy 104MHz trymery na najniższej pojemności i ani kroku dalej, czułość kiepska –generator to i idzie usłyszeć, ale stacje słychać jedną, dwie – no góra trzy. Nie ma siły – bez wymontowania głowicy, bez rozplątywania i ponownego założenia warkocza linek, nie ma możliwości podmienienia kondensatorów C102, C108, C111 i C124 na takie chociażby o 3-4 pF mniejsze.
Poddałem się – wracamy do fabrycznego zestrojenia, no i tu też słabo idzie. Wg. przyrządów dobrze, ale słychać nie lepiej niż go dostałem.
Jednak ucho i okoliczne stacje UKF to dla Tomasza warsztat pozwalający na wirtuozerię w strojeniu. Liczę też na jego cierpliwość, mnie pozostaje jeszcze uczyć i próbować zdobywać doświadczenia na prostszych konstrukcjach głowic,
w końcu większość lampowców ma dwa obwody strojone i starczy. A Kometa, cóż zabłysła zajaśniała, zadziwiła i zniknęła.
Odsłuch w warunkach lokalowych. Mam nadzieję, że odleci bez serwety.
Może za jakiś czas powróci.
Ale nie martwmy się, w końcu nie wszystkie misje do komet kończą się pełnym sukcesem, a nawet te nieudane nas czegoś nauczyły. Kilka godzin pracy to nie półtora miliarda EURO jaki wydano na program Rosetta. Agencje kosmiczne zatrudniają tysiące ludzi, nad programami pracują długie lata i też się nie wszystko udaje. Dobrze, że mamy artystów, którzy wyjaśnią dlaczego to robimy.

Warto włączyc napisy i odczytać przesłanie. 

1 komentarz:

  1. Wojtku ,dziekuję za trudy alem pochwał Twych nie godzien.Niemniej jak powroci(Halleya) co 76 lat) a sa takie co raz tylko zajasnieją na niebie to podglubiemy gdy czas pozwoli;Dodam że Kometa wraz ze wzmacniaczem 900 wydaje z siebie b.dobry dźwiek.Oba urzadzenia na germanach choc sterodekoder stosunkowy na krzemach.Podzielam opinie że to swietnie przemyslany i wykonany truner .No i ładny klasyk.
    Pozdrawiam Tomasz

    OdpowiedzUsuń